czy zielonoświątkowcy to sekta
Może dlatego we wsi mówią, że to była sekta. Fundacja miała ratować konie i ludzi. Z jednej strony deklarowała ratunek dla koni wyhodowanych na ubój na europejski rynek. Z drugiej dla ludzi, „którzy cierpieli z powodu psychicznego znęcania się". Prawdopodobnie właśnie taką terapię przechodziła Karolina Z.
Sekta Świadków Jehowy. Wierzenia: Świadkowie Jehowy, pełna nazwa Chrześcijański Zbór Świadków Jehowy – restoracjonistyczny związek wyznaniowy, głoszący, że jedynym Bogiem jest Jehowa (Jahwe), oraz o zbliżającym się objęciu władzy nad światem przez Królestwo Boże . Świadkowie Jehowy są zaliczani do tzw.
Patricia Krenwinkel, była członkini sekty Charlesa Mansona zwanej "rodziną", nie wyjdzie na wolność. Gubernator Kalifornii cofnął zgodę na warunkowe zwolnienie, którą kilka miesięcy
Teraz oprócz filmów i seriali fabularnych kręci również dokumenty, takie jak "Scjentolodzi – religia czy sekta?". - Choć wierzę, że kiedyś Tom był przyzwoity i życzliwy, z czasem przeistoczył się w Davida Miscavige'a (kontrowersyjny przywódca scjentologów – przyp. red.) i jest absolutnie oddany ich misji "wyczyszczenia" ziemi.
Merkaba - Świadkowie Jehowy nie są protestantami to po 1 A po drugie, Kaotlik może brac udział w nabozenstwach protestantckich (a przynajmniej ewangelickich) bo przeciez niejednokrotnie
nonton drama thai hua jai sila sub indo. Sekta jako grupa społeczna2012Zjawisko sekt, sformułowanie definicji tego, czym jest sekta, jest zależne od dyscypliny naukowej badającej to zjawisko. Inaczej jest ono ujmowane przez psychologię, socjologię, religioznawstwo czy prawo. Jednakże, niezależnie od tego, w jakiej terminologii naukowej jest ono opisywane, wspólną płaszczyznę rozumienia może dać termin grupa społeczna. P. Sztompka (2002) w swojej analizie społeczeństwa proponuje następującą definicję: „grupa społeczna to wspólnota osób posiadających tożsamość zbiorową, operujących kategorią »my« z jednoczesnym wchodzeniem we wzajemne interakcje, częstsze niż z osobami z poza grupy. Tak rozumiana wspólnota osób łączy się w sobie poprzez więź obiektywną, subiektywną i behawioralną” (s. 184 i n.). Więzią obiektywną tworzącą grupę społeczną jest wspólna dla jej członków sytuacja życiowa, określana przez takie czynniki jak wiek, płeć, czy narodowość. Więź subiektywna przeżywana niejako od wewnątrz tworzy tożsamość zbiorową jednostki, na którą składają się wspólne przekonania i wierzenia tworząc w ten sposób światopogląd będący wewnętrznym odzwierciedleniem zewnętrznych norm regulujących życie grupy. Ostatnią więzią, o której mówi P. Sztompka jest więź behawioralna wyrażając się w relacjach grupach o charakterze sekt każda z wymienionych więzi odgrywa swoją specyficzną rolę. Służy to procesowi ujednolicania - od zewnętrznych aspektów grupy zaczynając, poprzez przyjęcie takiego samego wewnętrznego systemu przekonań i relacji ze światem zewnętrznym, na zastąpieniu tożsamości jednostki tożsamością grupy kończąc. Więź obiektywna wyrażająca się w zewnętrznej charakterystyce członków, odgrywa rolę zarówno w podtrzymywaniu jedności grupy, jak i w początkowym etapie werbunku nowych adeptów. Określenie zewnętrznych warunków takich, jak na przykład jednakowy ubiór, specyfika symboli czy miejsce spotkania oddające charakter grupy i odcinające się zarazem dzięki swojej inności od otoczenia, wpływa na spójność budowanej zewnętrznej odrębności od codziennego świata (Nowakowski, 2001).Wyodrębnienie sekty ze świata zewnętrznego skutkuje jej ekskluzywnością. Większa liczba członków zmniejsza jednolitość grupy, co z kolei skutkuje pluralizmem postaw, poglądów i idei, dając tym samym większą swobodę przepływu informacji i funkcjonowania wewnątrz grupy. Zwiększona liczba członków grupy wpływa także na obniżenie częstotliwości i poziomu komunikowania się, co z kolei osłabia lojalność i poziom zaangażowania się w grupę (Turowski, 2001). Mówiąc o więzi subiektywnej wyróżnić należy więź moralną, jako jedną z najważniejszych jej odmian. Tworzy ona szczególną relację do innych w grupie wyznaczając trzy powinności moralne, dzięki którym „my” grupowe staje się tym, które obdarza się zaufaniem, wobec którego postępuje się lojalnie i którego sprawy stają się sprawami jednostki w imię solidarności grupowej, nawet wtedy, gdy interesy grupy naruszają dobro jej członka. Te trzy powinności wyznaczają właściwą dla każdej jednostki „przestrzeń moralną”, w której wyraża się jej tożsamość. W sekcie, jak pisze P. Sztompka, więź moralna ulega degradacji w wymiarze zakresowym. Przejawia się to w ekskluzywnym, ograniczonym dla wybranych zawężeniu wspólnoty moralnej (Sztompka, 2002). Wewnętrzna struktura grupy tworzona jest poprzez więź behawioralną. To ona określa wzajemne relacje i komunikację między poszczególnymi członkami. O ile więź obiektywna wiążąca grupę z realiami społecznymi jest trudna do zmiany ze względu na jej specyfikę i swego rodzaju niezależność, o tyle więź behawioralna staje się najczęstszym polem działania psychomanipulacji w rozwoju sektyBadacze zjawiska sekt zadają sobie pytanie, czy do grupy, jaką jest sekta się wstępuje, czy jest się przez nią zwerbowanym. Odpowiedź jest taka sama jak w przypadku każdego rodzaju grupy; z jednej strony jest ona atrakcyjna pod jakimś względem dla osoby w nią wchodzącej, z drugiej strony to osoba nosi w sobie szereg własnych potrzeb, które czynią ją bardziej podatną na wejście w grupę. Warto porównać ze sobą dynamikę rozwoju grupy zdrowej z rozwojem sekty. A. Cohen (Oyster, 2002) przedstawia pięć etapów rozwoju grupy. Pierwszy etap zwany deklaracją członkowską jest okresem, w którym zarówno normy grupowe jak i role poszczególnych członków grupy nie są jeszcze sprecyzowane, poza wyraźnie uprzywilejowaną rolą lidera. W okresie tym wśród uczestników dominuje tendencja do pozytywnej autoprezentacji z jednoczesnym łatwym uleganiem stereotypizacji. Jest to etap wysokiego wstępnego napięcia interpersonalnego z obniżonym poczuciem wzajemnego zaufania. Kolejny etap polega na wyłanianiu się, subgrup, w efekcie tworzą się koalicje osób sobie podobnych, naturalnie lgnących do siebie. Następny okres to czas pojawiania się spornych dążeń, nazywany etapem konfrontacji. W grupie pojawia się konflikt, który, aby mógł być pozytywnie rozstrzygnięty, musi być przeżyty w duchu wzajemnej troski o jakość proponowanych rozwiązań. Ponadto w fazie tej pojawia się inicjatywa związana z tworzeniem systemu kontroli jakości rozwiązań konfliktu. Etap czwarty charakteryzuje się zaznaczaniem istotnych różnic między członkami grupy. Pojawiają się czytelne normy, podzielone i zdefiniowane role i przejrzysta hierarchia. Procesowi temu towarzyszy poczucie jedności uwidaczniające się poprzez świadomość wspólnych celów. Na tym etapie dokonuje się wyraźny podział obowiązków dokonany w oparciu o predyspozycje i kompetencje. Końcowym etapem rozwoju grupy według A. Cohena jest faza współpracy, w której grupa nabiera zdolności do rotacji liderów. To czas, w którym dokonało się już rozpoznanie obszarów wzajemnych konfliktów, co umożliwia podejmowanie trudnych wyzwań. Faza współpracy cechuje się niskim napięciem wewnątrzgrupowym z wysokim poziomem zaufania, co skutkuje maksymalną produktywnością pod uwagę dynamikę rozwoju sekty możemy na każdym z etapów modelu zaprezentowanego przez A. Cohena wyróżnić właściwe dla sekty metody wywierania wpływu na jednostkę. Procesy grupowe i metody wpływu społecznego są naturalnymi mechanizmami sprzyjającymi rozwojowi grupy i socjalizacji jednostki, jednakże w sekcie niejednokrotnie te same metody nabierają charakteru patologicznego. Metody wpływu społecznego przekształcane są w mechanizmy werbunkowe, a socjalizacja jednostki dokonuje się poprzez psychomanipulację, której celem jest kontrola świadomości werbunku ma za zadanie przedstawić sektę jako doskonałe miejsce spełniania swoich potrzeb, jednocześnie ukrywając przed osobą prawdziwy cel jaki sekta upatruje w stosunku do werbowanego adepta. Na etapie tym najważniejszym celem jest doprowadzenie go do – w jego mniemaniu – całkowicie wolnej i osobistej decyzji pozwalającej mu na stanie się członkiem nowej wspólnoty. Ten wstępny etap wzajemnego „poznawania się” nazwać można okresem rekonesansu, podczas którego grupa pozyskuje dla siebie osoby najbardziej korzystne ze względu na swój grupowy cel, a jednostka szuka grupy, w której uczestnictwo będzie dla niej maksymalnie korzystne przy minimum poniesionych kosztów (Brown, 2006).Cel werbowania osiąga się za pomocą takich procesów jak uwiedzenie, perswazja i fascynacja. Mechanizmy te są świadomie stosowane przez sektę przy założeniu niepełnej wiedzy o nich ze strony osoby werbowanej. Uwiedzenie to próba znalezienia wspólnej płaszczyzny porozumienia, tego, co daje poczucie jedności z jednoczesnym okazaniem empatii ze strony werbującego, wykorzystując naturalne ciążenie do siebie osób atrakcyjnych przeciwnej płci. Skrajnym przykładem zastosowania tego mechanizmu, uwzględniającym fizyczne oddanie się werbującego osobie pozyskiwanej do grupy, było tzw. flirty fishing werbowania za pomocą flirtu, stosowane w sekcie Rodzina (Nowakowski, 2001). Kolejny etap to perswazja będąca nie tyle przekonywaniem za pomocą argumentów logicznych, co komunikowaniem za pomocą uczuć i wrażeń. Członek sekty nie chce udowodnić i przekonać, ale raczej poruszyć emocjonalnie, wzruszyć lub przestraszyć, zasiać lęk lub nadzieję. Celem jest wywołanie w słuchaczu poczucia wolności decyzji, co do zaangażowania się w grupę z jednoczesnym wywarciem na nim wrażenia. Główny etap procesu werbowania polega na wzbudzeniu fascynacji połączonej z chęcią pełnego zaangażowania się w misję grupy. Ten etap to okres zachwytu przesłaniem, osobowością lidera oraz jakością życia współwyznawców (Abgrall, 2005).W sekcie potrzeba bliskości realizowana jest poprzez mechanizm werbunkowy zwany „bombardowaniem miłością”. Już sama nazwa wskazuje na nadużycie nieproporcjonalności i manipulacji, polegające na dostarczaniu adeptowi takiej porcji emocji, uwagi, życzliwości i zainteresowania, która pozwala mu w początkowej fazie bycia w grupie na doświadczenie bezwarunkowej akceptacji, ale i na komfort nie martwienia się o ewentualne odwzajemnienie. Jest to szczególnie ważne w przypadku osób, u których potrzeba afiliacji nadbudowana jest na niskim poczuciu własnej wartości. Dostając w nadmiarze, jednostka pozwala sobie na luksus degradującej ją konsumpcji emocji z poczuciem „zwolnienia” z dzielenia się swoją osobą z innymi. W ten sposób zostaje zaburzona proporcjonalność wymiany społecznej, do jakiej dochodzi w zdrowej grupie. Bilans kosztów i zysków, jakie ponosi jednostka wchodząc i uczestnicząc w relacjach interpersonalnych w sekcie jest zaburzony. Mechanizm ten na poziomie poznawczym dopuszcza istnienie różnych poziomów prawdy, z nierówną jej dystrybucją, czyli z możliwością różnego dostępu do niej. Nowicjuszowi sekty dostarcza się taką ilość emocji i informacji, jakie może przyjąć, bez stawiania mu przytłaczających go wymagań w początkowej fazie zaangażowania, a pozyskanemu członkowi związanemu już z grupą i jej misją z jednoczesnym rozluźnieniem wcześniejszych pozagrupowych kontaktów przedstawia się wymagania często na skraju jego możliwości (Hassan, 1999).Pozytywny stan afektywny wywołany „bombardowaniem miłością”, nasze emocje i wpływające na nie pobudzenie fizjologiczne wykorzystane w sposób nieetyczny oddziałują na skłonność jednostki do uległości woli manipulatora. Zarówno nastrój pozytywny, do którego podtrzymywania człowiek dąży, jak i negatywny, którego tym samym unika, dążąc do obniżenia go, mogą być tymi stanami, dzięki którym łatwiej manipulować potencjalnym adeptem (Forgas, 2005). Osoba wchodząca w relację z grupą reaguje pobudzeniem fizjologicznym, które wpływa na jakość jej relacji i ogólną aktywność. Jedną z reakcji uległości wobec grupy jest przyjęcie tzw. myślenia grupowego, które rodzi się z przyjęcia postawy konformistycznej względem silnej presji grupy. Przyjęcie postawy uległości wpływa na obniżenie zdolności krytycznego myślenia, realnych zdolności poznawczych, z jednoczesnym podwyższeniem poziomu nieadekwatnego myślenia pozytywnego połączonego z ryzykanctwem w obszarze podejmowania decyzji i zachowań (Argyle, 1999).Syndrom myślenia grupowego podtrzymywany jest także dzięki dążeniu grupy do zachowania spójności. B. Wojciszke (2006) charakteryzując tego rodzaju myślenie wyróżnia warunki mu sprzyjające. Należą do nich, oprócz silnej spójności, izolacja od otoczenia, niezdolność do szukania rozwiązań pojawiających się problemów, autorytarny przywódca oraz silny stres połączony z beznadziejnością, która rodzi się z niedostrzegania wielości możliwych rozwiązań sytuacji, które grupa przeżywa. Dowodem tego, że wspólnota kieruje się myśleniem grupowym, są odczuwane nadmierne poczucie bezpieczeństwa połączone z nieadekwatnym poziomem optymizmu, świadomość moralnej wyższości ponad innymi nienależącymi do grupy i dogmatyzowanie woli większości jako usprawiedliwienia dla decyzji i działań grupy. Osoby, u których pojawiają się wątpliwości dotyczące słuszności postępowania grupy, mają do wyboru albo się z nią zgodzić wbrew swoim przekonaniom, albo pozyskiwania nowego członka sekty prowadzą w konsekwencji do aktu inicjacji, czyli formalnego wejścia w struktury wspólnoty. Poprzez inicjację, będącą wtajemniczeniem w wewnętrzne życie grupy, jednostka z jednej strony zrywa ze „starym” światem i relacjami, które dotąd były obecne w jej życiu, a z drugiej staje się bardziej lojalna względem grupy, bardziej oddana jej misji. Symbolika i rytualizm związany z inicjacją pomaga młodemu adeptowi w łatwiejszej identyfikacji siebie samego już nie w kategoriach „jestem inny”, ale „jestem jednym z nich”. Takich samych efektów tego procesu doświadcza sama grupa, łatwiej jej w ten sposób wyodrębnić się od świata zewnętrznego, łatwiej pokazać charakterystyczny dla sekty podział na „dobre” wewnątrz wspólnoty i „złe” poza nią (Hassan, 1999).Tworzenie podgrupKolejnym etapem kształtowania sekty jest okres wyłaniania się subgrup, którego celem jest stymulacja spójności grupy. W sekcie proces ten jest ściśle kontrolowany, najczęstszą podgrupą spotykaną na tym etapie jest diada utworzona z pary: młody adept i jego mistrz, będący wzorem do naśladowania i czuwający nad przebiegiem asymilacji powierzonego mu nowicjusza (Hassan, 1999).W procesie naśladowania możemy wyróżnić kilka jego poziomów. Pierwszym z nich jest naśladowanie częściowe, tzw. model pełnionej roli, występujące wtedy, gdy jednostka przyjmuje na początku tylko część zachowań czy wartości osoby naśladowanej, co kończy się niepełną identyfikacją. Jednakże to nie tyle odgrywanie roli, co jej przeżywanie jest bardziej istotne, gdyż łączy się z identyfikacją z nadawcami roli. Konsekwencją przeżywania jest etap wdrukowania, związany z pozytywnymi sygnałami potwierdzającymi płynącymi od zewnętrznych nadawców, którzy stają się osobami odniesienia. Tak zakorzeniona rola, wyrażająca się w przyjęciu postaw i wartości jej nadawców, wpływa także na reinterpretowanie przeszłości jednostki w świetle stereotypów związanych z jej nową rolą. Historia życia adepta oceniana jest w kontekście nowo przyjętych norm. Ostatnim stadium jest wrastanie w rolę, jest to etap związany z całkowitym i bezkrytycznym jej przyjęciem, tak że tworzy ona nowy świat jednostki, czego efektem jest organizowanie relacji międzyludzkich, zachowań, postaw i wartości już w oparciu o nową rolę (Łoś, 1999).Specyficzny proces modelowania dotyczy sfery komunikacji werbalnej, języka, slangu, który w grupie nabiera charakteru właściwego tylko dla niej samej. W sekcie następuje redefinicja znanych dotąd pojęć, i tak na przykład słowo rodzina, oznaczające dotąd dla osoby zwerbowanej tych, z którymi związana jest więzami krwi i bliskości emocjonalnej, w sekcie określa całą grupę. Rodzina dotychczasowa staje się bardziej obca niż nowa rodzina, którą stanowią członkowie sekty (Barker, 2002). Język, oprócz redefinicji pojęć, a co za tym idzie przebudowywania wewnętrznej warstwy uczuć i myśli z nimi związanych, kształtuje także nasze postawy. G. Mead zwraca uwagę na to, jak ważną, mniej lub bardziej uświadomioną rolę, pełni sposób odnoszenia się do siebie nawzajem. Zauważa, iż zazwyczaj nieświadomie zwracamy się do siebie samego w taki sposób jak inni to robią, przejmując w ten sposób z postawy i słów mówiącego obraz samego siebie i charakter swojego działania (Mead, 1975).Efektem przejścia drugiego etapu formowania się sekty jest wzrost spójności. Stopień spójności grupy wpływa na autoidentyfikację jednostki. Im bardziej osoby tworzące sektę utożsamiają się z jej przekonaniami, tym silniej grupa jako całość jest zjednoczona. Wzrost spójności grupy, jej jednomyślność i jednolitość prowadzi także do zwiększenia wierności reprezentowanym przez nią normom i celom, do których ona dąży (Brown, 2006). KonfrontacjaTrzecim etapem formowania grupy jest konfrontacja. W sekcie ten mechanizm wykorzystywany jest w szerszym aspekcie, ad extra dotykającym relacji sekta a społeczność, w której ona egzystuje i ad intra, skupiającym się na wewnętrznych przeżyciach adepta. Konfrontacja zewnętrzna związana jest z budowaniem tzw. biało-czarnej rzeczywistości, czyli wyraźnego podziału na sektę a zazwyczaj zagrażający, demoniczny względem niej świat zewnętrzny. Grupa taka charakteryzuje się wówczas wewnętrzną więzią i zewnętrzną wrogością (Merton, 1982). Świat zewnętrzny określany jest mianem świata „nienawróconego”. Stanowią go wszyscy ci, którzy nie uznają sekty i obecności w niej danego adepta. Najczęściej do „świata” oprócz instytucji zagrażającej istnieniu sekty należą osoby z jej najbliższego emocjonalnie środowiska, czyli rodzina i dotychczasowi przyjaciele (Barker, 2002). Konflikt z nimi jest sztucznie generowany przez manipulatora za pomocą mechanizmu misyjności, polegającego na podzieleniu się „oświeconą wiedzą”. Praktyka dzielenia się przez adepta sekty swoim doświadczeniem z osobami bliskimi skutkuje najczęściej jej odrzuceniem. Rodzina i bliscy reagują na nagłe zmiany osoby zmanipulowanej niezrozumieniem połączonym z bezsilną agresją wobec sekty; niestety agresja ta bezpośrednio dotyka samej osoby zmanipulowanej. Rady zachęcające do zerwania z tą chorą w mniemaniu najbliższych grupą, często dawane w dobrej wierze, skutkują odwrotnie – jeszcze większym zaangażowaniem w sektę. Zwerbowany adept zaczyna widzieć w zaniepokojonych bliskich wrogów swojego „szczęścia”, które łączy już na tym etapie z uczestnictwem w indoktrynującej go doprowadza także do konfliktu wewnętrznego w celu uzyskania poczucia względności, a co za tym idzie braku bezpieczeństwa w sytuacji, w której jej adept miałby zamiar od niej odstąpić, czy to fizycznie, opuszczając grupę, czy to psychicznie izolując się od niej w swoim wewnętrznym świecie. Jednym z narzędzi destabilizacji jest wprowadzenie adepta w świat kar i nagród, ale nie jak do tej pory obiektywnie ukonstytuowanych, tylko zależnych od woli lidera. Dzieje się tak między innymi po to, aby wzmocnić pożądane zachowania, a wygasić te, które nie są zgodne z jego wolą. Niezależnie od racji obiektywnych i sytuacji jednostka karana jest za to, za co dawniej otrzymywała nagrodę i odwrotnie, co wpływa na nią destabilizująco. Osoba poddana takiemu relatywizmowi nie potrafi budować swojej tożsamości w oparciu o niezależne, dające poczucie bezpieczeństwa kryteria, jest zdana na wolę lidera (Hassan, 1999).Jednym z najbardziej zaskakujących dla postronnego obserwatora narzędzi kontroli i zmiany jest manipulowanie negatywnymi uczuciami, poczuciem winy, lękiem i wstydem. Uczucia, które wydawałoby się mogą wpłynąć na podjęcie decyzji o opuszczeniu grupy, sekta wykorzystuje do jeszcze bardziej ścisłego związania ze sobą. Lęk i poczucie winy, często także uczucie wstydu, jako emocje kontrolujące (Doliński, 2006) wzbudzane są w wypadku pojawiających się wątpliwości, krytycznych myśli czy niepożądanych przez sektę decyzji. Dzieje się tak dopiero wtedy, gdy grupa jest już pewna co do wystarczającej głębokości poziomu związania werbowanego z grupą i zerwania przez niego wcześniejszych relacji. Wraz z tymi awersyjnymi uczuciami pojawia się także uczucie żalu i skruchy, jednostka odczuwa bardzo intensywnie zagrożenie w ocenie własnej wartości, dlatego łatwiej jej wówczas podjąć decyzję, która będzie akceptowana przez grupę i w ten sposób pozwoli jej uniknąć napięcia towarzyszącego temu stanowi. Adept, u którego w sposób niezasłużony wzbudzono tego rodzaju uczucia, staje się bardziej skłonny do ukarania siebie i przyjęcia „pokuty” nałożonej przez wspólnotę lub lidera (Doliński, 2003).M. Miceli (tamże) wyróżnia różne formy manipulowania indukowanym poczuciem winy. Pierwszy sposób manipulacji to przyjęcie postawy, która daje jednostce do zrozumienia, że skutkiem jej zachowania jest wycofanie zaufania i akceptacji w stosunku do niej. Osoba ukarana w taki sposób, będzie robić praktycznie wszystko, by odbudować na nowo zniszczona relację. Druga metoda jest przeciwna – manipulator obdarza manipulowanego bezwarunkowym przebaczeniem, którego ogrom uniemożliwia przeżycie zadośćuczynienia i tym samym wyrównania krzywdy. Trzecia polega na unikaniu mówienia o krzywdzie, jakiej rzekomo doświadczył manipulator. Ten komunikat nie dociera do osoby wprost tym zainteresowanej, ale manipulujący powiadamia o tym jej otoczenie. Tak upubliczniony czyn sprawia, iż zdeprecjonowana osoba staje wobec napominającej ją sposób manipulacji związany jest z odmową przyjęcia przeproszenia z jednoczesnym akcentowaniem własnego bólu przez manipulatora, co z kolei może wydłużyć czas przeżywania wstydu i poczucia winy u osoby manipulowanej. Ostania forma polega na subtelnym wykorzystaniu biblijnej idei „nadstawianie drugiego policzka”. Poszkodowany nie bierze odwetu, ale jednocześnie w imię tego rości sobie prawo do wyższości moralnej nad „krzywdzicielem”, co w konsekwencji skutkuje u niego poczuciem poniżenia i szczególnie wysokim poczuciem winy wspartym jeszcze siłą autorytetu różnicIstotą ostatniego etapu formowania sekty jest zniesienie różnic indywidualnych istniejących pomiędzy jednostkami i doprowadzenie do współzależności organizmu, jakim jest dana grupy niebędącej sektą są osoby reprezentujące odmienność, która pozwala współpracować i uzupełniać się na wielu płaszczyznach. W sekcie stanowi ona zagrożenie wobec nadrzędnego „dobra” grupy. Sekta nie należy do grup, w której pożądana jest różnorodność jej członków, gdyż zaletą grupy zróżnicowanej, ze względu na jej bogactwo, jest elastyczność, innowacyjność i kreatywność, czyli cechy dające szeroką możliwość wpływu na funkcjonowanie grupy jako całości i niezależność w podejmowania decyzji przez jednostkę (Kernick, 2006).Grupa nadająca określone role jednostce oddziałuje na nią tworząc jej nową osobowość, która według G. Meada (1975) jest odzwierciedleniem organizacji postaw przyjętych w grupie. Jednostka posiada osobowość ze względu na przynależność do danej wspólnoty. Dzieje się tak ze względu na wspólny język i na przyjmowanie ról dla niej właściwych wyznaczonych w obrębie grupy. Identyczność postaw, języka i struktury osobowości jest taka sama w odniesieniu do wszystkich członków grupy i to one także wpływają na wartości, którymi grupa się posługuje i z którymi się identyfikuje. Tak ukształtowany człowiek staje się według G. Meada „uogólnionym innym”, którego postawa reprezentuje postawę całej wspólnoty. W ten sposób grupa może regulować zachowania zaangażowanych w nią z wyrafinowanych narzędzi dających możność demaskowania i niwelowania różnic wewnętrznych między członkami sekty jest mechanizm publicznej, a więc nie anonimowej spowiedzi. Adept wyznający swoje przewinienia i najskrytsze pragnienia uzewnętrznia się wobec całej wspólnoty, wzbudzane jest w nim przy tym zarówno poczucie winy jak i wstydu. W ten sposób wzmaga się możliwość sprawowania kontroli grupy i lidera nad nim, znikają także bariery, które stwarzała do tej pory osobista tajemnica (Hassan, 1999).Rola lideraElementem istotnie podtrzymującym sektę we współzależności jest jej przywódca i rola, którą pełni w relacji do poszczególnych członków. W sekcie władza lidera nie dotyczy tylko przestrzeni funkcjonowania grupy w jej zadaniowym aspekcie, w jej misji. Lider jest władcą absolutnym, roszczącym sobie prawo do zewnętrznych i wewnętrznych aspektów życia członków Fiedler, badając style przywództwa, wyróżnia dwa jego modele, autokratyczny i demokratyczny (Wojciszke, 2006). Styl autokratyczny, w którym lider koncentruje się bardziej na zadaniu, które ma wykonać grupa niż na swoich podwładnych, jest skuteczny w skrajnych warunkach sytuacyjnych. Dyrektywny styl rządzenia ułatwia realizowanie planu w sytuacji bardzo sprzyjającej, w której autorytet wspierany jest przez widzącą dobre efekty grupę. Paradoksalnie dyrektywność skutkuje posłuszeństwem grupy w sytuacji chaosu grożącego jej rozpadem, wówczas przywództwo autorytarne jest akceptowane w imię obrony spójności grupy. Przywódca reprezentujący styl demokratyczny skupia się bardziej na relacjach międzyosobowych niż na zadaniu. Jego skuteczność jest optymalna w warunkach umiarkowanych, w których sytuacja pozwala liderowi na ugodowość i konsultacje z członkami grupy. W oparciu o badania dotyczące funkcjonowania przywódców i grup w obu przedstawionych stylach, F. Fiedler wyróżnił model przywództwa zależnościowego, w którym na funkcjonowanie lidera ma wpływ przede wszystkim sytuacja i jego relacje z grupą – to od nich zależy, czy w danych okolicznościach zaprezentuje on styl autorytarny, czy zaprezentowanych przez F. Fiedlera stylów przewodzenia, wyróżnia się jeszcze jeden, który w swoim charakterze wydaje się najbardziej właściwy do specyfiki funkcjonowania sekty. Jest to styl transformacyjny, który w przeciwieństwie do przywództwa zależnościowego nie opiera się na dostosowywaniu go do sytuacji, w której znajduje się grupa. Lider reprezentujący ten rodzaj władzy kładzie nacisk na przekształcanie swojej grupy. Przywódca transformacyjny cechuje się zdolnością duchowego i emocjonalnego wpływu, zwanego „charyzmą”, poprzez którą komunikuje uczestnikom swojej grupy na poziomie wartości i ducha przede wszystkim „wspólną misję”, odwołując się do ich nadziei, pragnień i wartości, którymi żyją. Duchowy wpływ łączy się także ze zdolnością poszerzania perspektywy widzenia celu, misji grupy. Lider tworzy wielką wizję postępowania i wspólnotowych celów. Dzięki swojemu zindywidualizowanemu podejściu do każdej z jednostek potrafi połączyć i podporządkować grupie ich różne dążenia i pragnienia. Szczególna charyzma przejawia się w zdolności motywowania członków grupy do osiągnięć ponad myślenie o własnych ograniczeniach, które nosi w sobie jednostka. Inspiracja ta ma większą siłę, gdyż przykładem realizującego wspólną misję jest sam przywódca (Wojciszke, 2006). Z. Bokszański (2006) podkreśla, iż jednostka w grupie spotyka na swojej drodze innych członków (w szczególności lidera), posiadających tak zwane tożsamości projektujące. Osoby te wykorzystując swoje zasoby symboliczne, a należą do nich poglądy, idee, wierzenia i „autorskie” nauczanie tworzą u uczestników grupy nowe tożsamości, zgodne z ich własnymi wartościami i sektyMówiąc o sekcie, trudno mówić o jej rozpadzie, łatwiej natomiast mówić, jak to określa S. Hassan (2001), o strategiach powrotu. Mówi o trzech sposobach opuszczenia grupy. Dzieje się tak poprzez dobrowolne odejście, wyrzucenie przez grupę i wyciągnięcie siłą. Dobrowolne odejście dokonuje się najczęściej w początkowej fazie indoktrynacji, szczególnie wtedy, gdy działalność manipulujących jest zbyt opresywna, lub na skutek odkrytych niekonsekwencji w nauczaniu i postępowaniu lidera bądź samej grupy. Drugą kategorię „powracających” stanowią osoby wyrzucone ze swoich grup. Motywem takiego usunięcia najczęściej jest opór przed przyjęciem autorytetu przywódcy lub doprowadzenie do wyniszczenia fizycznego i psychicznego członka grupy, a co za tym idzie jego „nieproduktywność”. Wyrzucenie jest jedną z najgorszych form odejścia z sekty, dlatego, że najczęściej osoby te, czując się odrzucone przez grupę, z jednoczesnym wcześniejszym odrzuceniem świata zewnętrznego, nie mają do kogo powrócić, a ponadto, szczególnie jeśli chodzi o sekty o podłożu religijnym, dodatkowo czują się odrzucone przez Boga, utożsamiając wolę lidera, z wolą Boga. Ostatnią kategorię stanowią osoby wyciągnięte z sekty. Jeżeli proces ten dokonał się przez porwanie związane z procedurą deprogramowania, polegającą na użyciu przymusu fizycznego i psychicznego w dostarczeniu informacji dyskredytujących sektę oraz umożliwieniu spotkań z jej ofiarami wbrew woli adepta, to najczęściej osoba tak potraktowana wraca po jakimś czasie do grupy, a jeśli tego nie uczyni, to izoluje się także od tych, którzy doprowadzili ją do takiego stanu. Inną formą wyciągania z grupy, w odróżnieniu od przemocowego deprogramowania jest tak zwana „strategia wyjścia”. Polega ona na stopniowym odbudowywaniu przez najbliższych porozumienia emocjonalnego i odświeżaniu wspólnych dobrych wspomnień z przed etapu werbowania, tak aby ożywić naturalne rodzinne więzi i zastąpić sztucznie wytworzone przez współczesny jest nastawionym na kultywowanie indywidualizmu, choć nie przekreśla to tego, iż przede wszystkim jest on zorientowany społecznie od początku swojego istnienia. Nasza socjalizacja realizuje się w różnego rodzaju więzach grupowych. To w grupie i dzięki niej osoba może się zrealizować w swoim sekty jako destrukcyjnej grupy społecznej wykorzystującej w procesie formowania swoich członków mechanizmy wpływu społecznego związane z psychomanipulacją stwarza możliwość analizy tego zjawiska na gruncie naukowym, neutralnym, niezależnym od najczęściej używanego kryterium, jakim jest wyznawana doktryna danej grupy. Współczesna tendencja do postrzegania sekt poprzez pryzmat podzielanych przez jej członków poglądów, wierzeń wydaje się wobec powyższego niewystarczająca do określenia stopnia destrukcji danej grupy. Dopiero dokładne prześledzenie etapów formowania się grupy oraz używanych w tym kontekście metod oddziaływania społecznego wobec osób do niej zwerbowanych może dać klarowną, niezależna doktrynalnie odpowiedź, czy dana wspólnota osób kwalifikuje się do miana w całości ukazał się w książce: M. Gajewski (red.) Grupy kultowe. Uwarunkowania społeczne, Kraków: Abgrall, J-M, Sekty. Manipulacja psychologiczna, GWP, Gdańsk M., Psychologia stosunków międzyludzkich, Wyd. PWN, Warszawa 1999. Barker, E., Nowe ruchy religijne, Zakład wydawniczy „NOMOS”, Kraków 2002..Brown, R., Procesy grupowe. GWP, Gdańsk 2006. Bokszański, Z., Tożsamości zbiorowe, Wyd. PWN, Warszawa R., Wywieranie wpływu na ludzi, GWP, Gdańsk 1999. Doliński, D., Poczucie winy i odczuwanie wstydu jako stany zwiększające podatność na manipulację [w:] E. Zdankiewicz–Ścigała, T. Matuszewski (red.), Wokół psychomanipulacji, Wydawnictwo Naukowe SWPS Academica, Warszawa D., Techniki wpływu społecznego, Wyd. „Scholar”, Warszawa 2006. Forgas, J. P., Afekt a umysł społeczny – wpływ afektu na strategiczne zachowania interpersonalne [w:] Forgas, J. P., Williams, K. D., Wheeler, L. (red.), Umysł społeczny, GWP, Gdańsk S., Psychomanipulacja w sektach, Wyd. „Ravi”, Łódź 1999. Hassan, S., Jak uwolnić się od manipulacji psychicznej w sekcie, Wyd. „Ravi”, Łódź D. T. Neuberg, S. L., Cialdini, R. B., Psychologia społeczna, GWP, Gdańsk 2006. Łoś, M., „Role społeczne” w nowej roli [w:] I. Machaj (red.), Małe struktury społeczne, Wyd. UMCS, Lublin G. H., Umysł, osobowość i społeczeństwo, Wyd. PWN, Warszawa 1975. Merton, R. K., Teoria socjologiczna i struktura społeczna, Wyd. PWN, Warszawa P. T., Oblicza werbunku, Maternus Media, Tychy C. Grupy, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2002. Sztompka, P., Socjologia. Analiza społeczeństwa, Wyd. Znak, Kraków J., Socjologia. Małe struktury społeczne (część pierwsza), Wyd. TN KUL, Lublin 2001. Wojciszke, B., Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej, Wyd. „Scholar”, Warszawa 2006.
Także w Kanadzie nie milkną echa wokół nowelizacji ustawy o IPN. Przed jej konsekwencjami tutejsza prasa ostrzegała już w 2016 roku. Dziś widzimy, że proroczo. Można pomyśleć, że przyjazd wysokiej rangą delegacji IPN akurat w tych dniach to dobry prognostyk i szansa na konstruktywny dialog w sprawie ostatnich kontrowersji. Ucieszyłam się, że Instytut podejmuje wysiłki, by gasić ten niekontrolowany pożar. Ale przedwcześnie. Chodzi bowiem nie o ramy dyskusji o Holocauście i nowej legislacji, lecz o budowę kolejnego pomnika. W połowie lutego (a więc w czasie najbardziej zaognionego sporo wokół ustawy) do Kanady wybrali się przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej. W Toronto delegacja spotkała się z przedstawicielami Polonii w siedzibie Polskiego Związku Narodowego. To tu w pierwszych słowach wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej Jan Baster przyznał, że ich pobyt nie ma zwiazku z rozgłosem wokół ustawy: „Nasze przybycie nałożyło się na pewną aferę związaną z Instytutem, choć przebiegającą bez udziału Instytutu”. IPN przyjeżdża do Kanady – po co? Celem delegacji były bowiem rozmowy o możliwości współfinansowania pomnika ofiar komunizmu w stołecznej Ottawie. Ma on powstać staraniem wietnamskich i koreańskich społeczności. Szerzej o tej inicjatywie przeczytają Państwo tutaj. Ale nie można było marzyć o lepszych okolicznościach. Polskim kryzysem wywołanym nowelą ustawy o IPN zajmuje się też tutejsza prasa, i to nie tyle w sekcji „Doniesienia z zagranicy”, ile raczej w „Komentarzach”. Dlaczego wiceprezes IPN nie spotkał się z kanadyjskimi liderami opinii, publicystami i naukowcami, by przedyskutować kontrwersje wokół nowej legislacji? Dlaczego zmarnował okazję, choć był na miejscu w najlepszym możliwym czasie? Baster przynaje: – Po pierwsze dlatego, że po co innego przyjechaliśmy. Po drugie dlatego, że nie ma tu specjalnie co komentować, a w każdym razie nie my powinniśmy to robić. Zresztą od innych kontrowersji wokół noweli wiceszef IPN także się dystansuje: – Mam głębokie przekonanie, że całe nieporozumienie jeżeli nie wynika z czyjejś złej woli, to wynika z tego, że nie wszyscy czytają przepisy prawne starannie i ze zrozumieniem. Myślę, że wielu nieporozumień można by uniknąć, gdyby wyciągać właściwe wnioski z precyzyjnych zapisów. [Ta ustawa] nie atakuje nikogo, nie stwarza niebezpieczeństwa dla wolności słowa. Jest naturalną próbą obrony dobrego imienia Polski wobec występujących wielokrotnych przypadków tego imienia szargania. Chwilę potem, na szerszym spotkaniu z Polonią, wiceszef IPN wyjaśni: – Nie o wolność słowa chodzi, lecz o wolność lżenia narodu i państwa polskiego. Prawdziwi naukowcy mogą prowadzić swoje badania w sposób nieskrępowany, dowolny. Artyści, nad czym boleję, mogą wyrażać swoją wrażliwość, swoje ekspresje w sposób też dowolny. Nie widzę tutaj żadnego momentu, w którym ktoś, kto myśli poważnie o ojczyźnie i o narodzie własnym, mógłby mieć coś przeciwko temu. Spotykamy się jeszcze przed wejściem zmian w życie, ale prezes już sugeruje, że nie będzie to narzędzie efektywnie wykorzystywane: – Dla mnie najważniejsze jest to, że ta ustawa jest. Pewnie nawet najważniejsze nie jest to, ilu będzie skazanych z tego powodu. Ale sama wola państwa, żeby w sposób stanowczy powiedzieć „nie” i zagrozić karą, jest tutaj najistotniejsza. Jak wyjaśniają przedstawiciele Instytutu, wcześniej zabrakło woli politycznej, ale od dwóch lat IPN – choć formalnie niezależny od bieżącej polityki – tę wolę dostrzega. – W tej chwili ekipa rządząca uznała, że należy zaopatrzyć państwo polskie w narzędzie prawne, które będzie można skutecznie wykorzystywać – tłumaczył Adam Siwek, szef Biura Upamiętnienia Walk i Męczeństwa, dodając, że podobne ustawy funkcjonują choćby w Izraelu czy na Ukrainie. Czy zmieni się zaangażowanie prokuratorów IPN w związku z listem wicemarszałka Senatu Stanisława Karczewskiego z początku lutego? W tym niebywałym piśmie marszałek wyjaśnia racje przemawiające za ustawą, ale też podnosi kuriozalny apel do Polaków żyjących poza granicami kraju. Apeluje „o dokumentowanie i reagowanie na przejawy antypolonizmu, krzywdzące nas sformułowania i opinie. Proszę o powiadamianie naszych ambasad, konsulatów i konsulów honorowych o pomówieniach naruszających dobre imię Polski”. Agnieszka Jędrzak, kierownik Samodzielnej Sekcji Kontaktów Międzynarodowych w IPN, przypomina, że jeszcze w 2017 roku została podpisana umowa o współpracy między MSZ a IPN, ułatawiająca taką wymianę informacji. – Już przed wejściem w życie tej ustawy współpracowaliśmy w ramach pojawiającej się w przestrzeni publicznej, zagranicznej dyfamacji, zniesławień, fałszywych kodów historycznych. Placówki dyplomatyczne nas o takich sygnałach informowały, przesyłały nam treści artykułów, odpowiednie piony merytoryczne reagowały. Polonia pyta o ustawę o IPN Pytań i spraw, którymi Polonia chce zainteresować IPN, jest mnóstwo: od sposobów dbania o miejsca pamięci, cmentarze i pomniki, głód materiałów edukacyjnych, a także kontrowersje wokół filmu dokumentalnego „Warszawa: sztuka w walce w ultranacjonalizmem”, jaki niedługo po warszawskim Marszu Niepodległości wyemitowała publiczna telewizja CBC. Dokument przedstawia punkt widzenia młodych artystów (w tym Marii Peszek) stojących w opozycji do obecnej narracji politycznej. Jego emisja spotkała się z ostrym stanowiskiem Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Prezes tej największej organizacji polonijnej w Kanadzie Władysław Lizoń przekonywał, że to „szkalownie polskiego imienia”: – To jest paszkwil przeciwko Polsce. Jedna z kobiet chce opowiedzieć o trudnościach, jakie napotkała podczas realizacji dokumentu o Polsce („tylko prezydent Kaczyński i minister Fotyga nie sabotowali mojej drogi do filmu”), ale prowadzący sugeruje, że to nie miejsce i czas. W odpowiedzi słyszy z tylnych rzędów, że jest komunistą, szpiegiem i Żydem. Reżyserka dostaje mikrofon. Wraca też temat agentury w społecznościach polonijnych. To temat z rzadka dostrzegany z perspektywy Warszawy, ale dla emigracji to często wciąż niezabliźniona rana, żywa krzywda. Podziały są równie głębokie co w ojczyźnie: po jednej stronie złamane kariery, przekreślone życiorysy i poczucie straty. Po drugiej infamia, ostracyzm, oskarżenia o zdradę (nie zawsze słuszne). Listę Wildsteina czyta się tu wciąż na nowo. Ktoś pyta o Jedwabne – kiedy wreszcie ekshumacja? Ktoś inny przypomina, że minister Gliński przeznaczył 100 mln na Cmentarz Żydowski w Warszawie: – Kto to widział, żeby Polska Żydom cmentarze utrzymywałała? Powraca też temat nowelizacji ustawy o IPN. Na wątpliwości co do efektywności nowego prawa goście odpowiadają: grunt, że taka ustawa w ogóle jest. Głos zabiera mężczyzna w błękitnej koszuli. Opowiada o dziadku wywiezionym do obozu i o dzisiejszej atmosferze wokół wojennej historii Polski. Przekonuje, że ofensywa wokół ustawy o IPN jest chybiona, bo „trzeba dbać o ekonomię, o młodzież”. – Pomniki mijają się z celem, bo nic nie dają nowemu pokoleniu. Człowiek, który mówi, że dziś nie czas na pomniki, ale na edukację, jako jedyny spośród zabierających dziś głos nie dostaje braw od zgromadzonych tu Polaków. Odpowiada Adam Siwek z IPN, przekonując, że pomniki są jednym z narzędzi walki o prawdę historyczną. – Takie twierdzenie, z jakim mieliśmy do czynienia w czasie rządów poprzedniej ekipy – nie myślmy o historii, patrzmy w przyszłość, historia jest bez znaczenia, wszyscy mają być nowocześni, otwarci i zhomogenizować się w taką bezwładną masę bez narodowości i tradycji – to jest fikcja. Każdy naród, każde państwo, jeżeli poważnie siebie trakuje, swoją podmiotowść, swoją niepodległość, to bardzo twardo broni tradycji i swojej wizji historii, i my też to powinniśmy robić. Ale dyskusja o nowelizacji ustawy o IPN toczy się też poza środowiskami polonijnymi i przybiera inne perspektywy niż te prezentowane za drzwiami Polskiego Związku Narodowego. Losy ustawy o IPN oczami kanadyjskich mediów Główne kanadyjskie media z uwagą śledzą losy nowelizacji ustawy o IPN. W przeszłości także kanadyjskim mediom zdarzało się operować terminem „polskie obozy śmierci”. Był to raczej skrót myślowy, odnoszący się do lokalizacji (podobnie jak w zestawieniach „getto warszawskie” czy „getto łódzkie”). Zawsze takie sytuacje spotykały się z gorącym protestem mieszkających tu Polaków, z Kongresem Polonii Kanadyjskiej na czele. Listy do czołowych mediów stosowała też polska ambasada w Ottawie. Regularne podkreślanie, że obozy te były tylko zlokalizowane w Polsce, ale budowane i zarządzane przez niemieckich nazistów, przyniosły spodziewany skutek. Do obowiązujących w mediach stylebooków trafiły zalecenia, by nie stosować tego terminu, który może być niewłaściwie odczytany. Warto też dodać, że kanadyjskie media interesowały się planowanymi zmianami w ustawie o IPN jeszcze w 2016 roku, gdy ogłoszono inicjatywę ustawodawczą. Na łamach poczytnego magazynu „Maclean’s” prof. Jan Grabowski z Uniwersytetu w Ottawie krytykował odejście przez Polskę od ładu demokratycznego, w tym reformy PiS dotyczące sądownictwa i mediów. Przestrzegał też, że nowa władza chce na nowo pisać historię, i wskazywał zagrożenia, jakie niesie majstrowanie przy ustawie o IPN. „Na nieszczęście dla polskich władz – a na sczęście dla tych, którzy trudnią się badaniem przeszłości – historia Holocaustu, która jest stawką w tej grze, nie jest własnością polskiego rządu. Historia Zagłady europejskich Żydów jest w zasadzie jedyną światową cząstką historii narodowej Polski, która dociera do umysłów i serc ludzi na całym świecie. Każda próba uciszenia debaty i tłumienia badań akademickich nad różnymi aspektami histori Shoah może być, powinna być i – miejmy nadzieję – będzie widziana jako rodzaj przekłamań na temat Holocaustu albo zaprzeczenia Holocaustowi. A to coś, co spotka się z gorącym protestem międzynarodowej społeczności”. Dziś widzimy, że prof. Grabowski nie pomylił się, choć przeciwko jego słowom protestowała w 2016 roku ambasada RP w Ottawie, argumentując, że naukowiec wypacza proporcje udziału Polaków w zabijaniu Żydów (wedle Grabowskiego w czasie okupacji Polacy zabili ok. 200 tys. Żydów). Na chwilę sprawa ustawy o IPN przycichła, ale gdy tylko w styczniu ogłoszono planowane zmiany, pierwsza zabrała głos szefowa kanadyjskiej dyplomacji. Cynthia Freeland napisała na Twitterze, że Kanada jest zaniepokojona potencjalnym wpływem ustawy na wolnść słowa. „Wzywamy Polskę do poszanowania swobody intelektualnej i zapewnienia warunków swobodnej dyskusji oraz nauczania o potwornościach nazistowskich obozów śmierci”. Ambasador: W naszej społeczności i w naszych kościołach antysemityzmu nie ma Wkrótce, z końcem stycznia, publiczna stacja CBC opublikowała obszerną audycję poświęconą nowelizacji ustawy i nastrojom antysemickim w Polsce. W studiu radiowym abasador RP w Kanadzie Andrzej Kurnicki tłumaczył, że ustawa nie ma na celu pisania historii na nowo, ale zapewnienie, że będzie ona przedstawiana właściwie: „Chronimy wspólną pamięć obywateli polskich i obywateli żydowskich”. Przekonywał też słuchaczy, że nowe prawo jest odbiciem działających już przepisów o zakazie negowania Holocaustu, i uspokajał, że będzie przewidywało wyjątki dla badań naukowych i działalności artystycznej. Ambasador powiedział, że Polacy nie kolaborowali z nazistami przeciw Żydom i nie byli współwinni. „Były pojedyncze osoby, zgadzam się, które mogły nie zachowywać się tak, jak byśmy się tego spodziewali. Ale Polacy zapłacili cenę”. Dla zainteresowanych cały zapis rozmowy tutaj. Ambasador musiał zmierzyć się z zarzutem, że ustawa o IPN jest potrzebą na bieżące potrzeby polityczne. Na uwagę dziennikarki, że nowelizacja nie dotyczy przeszłości, ale „dzisiejszej polityki i dzisiejszego antysemityzmu”, ambasador odparł, że o tym nie może być mowy: „Nie ma antysemitzmu w polskim życiu, w naszej społeczności ani w naszych kościołach”. Na dowód tego ambasador stwierdził, że także do partii rządzącej należą Polacy o żydowskich korzeniach, a w Polsce „najwyżsi urzędnicy są w związku z żydowską rodziną”. Ale media nie wydają się przekonane. Głos zabrał Ed Sonshine, założyciej jednej z największych firm nieruchomościowych w Kanadzie, który wypowiedział się w obszernym materiale na temat kontrowersyjnej ustawy, jaki przygotowała agencja Bloomberg. Sonshine, którego żydowskie korzenie wywodzą się z Polski, opowiedział historię swojej rodziny. W 1945 roku jego wujowie wrócili do rodzinnej miejscowości na południu kraju sprawdzić, kto przeżył. Zatrzymali się na noc u polskiego gospodarza, który zgodził się przenocować ich w szopie. Ale wkrótce wrócił z ostrzeżeniem: w karczmie Polacy namiawiają się, by przyjść w nocy was zabić. Boją się, że wróciliście do swojego domu, po swoje mienie. Byliście i tacy, i tacy – zdaje się mówić Sonshine – jedni nas chronili, drudzy zabijali. O polskich okropnościach podczas wojny trzeba mówić tak samo jak o heroicznych czynach Polaków, tłumaczy. Sonshine, jako jednen z czołowych kanadyjskich biznesmenów, dodaje, że nowelizacja ustawy o IPN jest „niefortunna”. Konsul: Polska jest krajem demokratycznym Unii Europejskiej Poza tym, choć prasa w Kanadzie dawno odrobiła lekcje i – dzięki staraniom Polonii – nie używa się tu krzywdzących sformułowań „polskie obozy”, to dyskusja wokół IPN przeniosła się już na inny poziom. Media patrzą na kryzys co najmniej krytycznie, ale to tylko element szerszej układanki, dobrze widocznej z dystansu. Wyraźnie widzi się tu ciągłość przemian w Polsce po 2015 roku, ostry skręt w prawo i radykalne zerwanie z dotychczasowym demokratycznym porządkiem. Protesty wobec noweli są tylko kolejną odsłoną dyskusji o przemianach w Polsce, którymi Kanada jest zaniepokojona. Kilka dni temu dziennik „Toronto Star” opublikował bardzo obszerny tekst poświęcony polskim sprawom: „Polska musi stawiać czoła swej historii, a nie dławić dyskusję”. To przekrojowy materiał, mówiący czytelnikowi między innymi, że Polska była ofiarą hitlerowskiej napaści, i przypominający, że nasz rząd nie godził się na kolaborację. Opowiada też o naszej fundamentalnej roli w obaleniu komunizmu, ale też o dzisiejszym odchodzeniu od demokratycznych procedur i osuwaniu się w stronę autorytaryzmu. Z tekstu czytelnik dowie się, że jedni Polacy mają drzewka w Yad Vashem, lecz drudzy prześladowali, wydawali i zabijali Żydów w czasach drugiej wojny. Tekst pokazuje złożoność naszej historii, ale jest krytyczny wobec uciszania debaty w obszarach „szczególnie wrażliwych dla narodowców (także tych dominujących w obecnych rządzie w Warszawie), którzy obawiają się, że doniesienia o współpracy z nazistami będą paliwem dla, jak to nazywają, polityki wstydu, prowadzonej przez zagranicznych krytyków wobec Polski”. Swoją replikę do tekstu opublikował konsul generalny RP w Toronto. Krzysztof Grzelczyk wezwał „do opartego na równych zasadach i spokojnego dialogu, którego bez wątpienia potrzeba w tej sprawie”, i tłumaczył, że ustawa nie zagraża swobodnej debacie. „Polska jest wszakże należącym do Unii Europejskiej demokratycznym krajem, oferującym całkowite gwarancje sprawiedliwego traktowania każdemu, również prof. Janowi Grabowskiemu, którego hipoteza na temat wielkiej liczby Żydów, którzy zginęli rzekomo za sprawą działań Polaków, została zacytowana w artykule zaraz obok niewielkiej grupy 6706 polskich Sprawiedliwych”. Jakie zostały nam narzędzia? Nie trzeba przekonywać przekonanych, że obozy śmierci nie były polskie – to już tutaj wiadomo. Potrzeba nowej narracji, nowych wątków. W czasie gdy tutejsza prasa pisała o kontrowersjach wokół ustawy – i polskich trudnościach ze stawieniem czoła historii – konsul Krzysztof Grzelczyk urządził pokaz filmu o Irenie Sendlerowej i akcji ratowania żydowskich dzieci z getta. Na jego zaproszenie odpowiedzieli dyplomaci z Ukrainy i z Niemiec. To ważny gest naszych sąsiadów, że siadają z nami do stołu w dniach, kiedy coraz brutalniej dokonujemy samookaleczenia. Ale wielu więcej narzędzi nie ma. Projekcje filmu są ograniczone do wybranego grona zaproszonych gości. Za to nie ma ograniczeń w dostępie do materiałów takich jak niesławny film opublikowany przez organizację amerykańskich Żydów, którzy deklarują do kamery, że nie boją się mówić o „polskim Holocauście”. To takie filmy tu docierają, także do młodych odbiorców, którzy nie mają ugruntowanej wiedzy historycznej. Nie będą jednak szukać pomników, które pragną stawiać polskie władze. Na spotkaniu Polonii z przedstawicielami IPN były prawie same posiwiałe głowy. To dojmujący widok: brakuje Polaków i Kanadyjczyków polskiego pochodzenia, którzy byliby urodzeni później niż w stanie wojennym (czyli prawie 40 lat temu). To pokolenie urodziło się i mieszka w internecie, i to tam trzeba do niego mówić. Zabawa w wykorzystanie drzemiącego w Polsce antysemityzmu i próba zadekretowania prawdy na potrzeby bieżącej polityki krajowej wymknęły się władzy spod kontroli. Do tej pory działania polskich władz były co najmniej przeciwskuteczne. Pielgrzymowanie za ocean, by stawiać pomniki, polskiej racji stanu nie pomoże. Jeśli chcemy włączyć się w dyskusję o nas, jaką prowadzi się na świecie, musimy rozumieć kod, jakiego się w tej rozmowie używa. Póki co mówimy tylko sami do siebie. Mówimy o sobie tylko dobrze. A kto ma o nas inne zdanie, tego mowa jest antypolska.
Religijna sekta w Panamie i odkrycie jak z horroru. Tamtejsza policja w El Teron w regionie Ngöbe-Buglé odnalazła masową mogiłę, w której spoczywała zamordowana kobieta w ciąży. Na jaw wyszły makabryczne informacje o sekcie i obrzędach. Horror w Panamie. W czwartek policja odkryła grób, w którym złożono sześcioro dzieci i kobietę w ciąży. Były to ofiary zabite podczas obrzędów odprawianych przez religijną sektę Nowe Światło Boga. Prawdopodobnie miały to być podały, że sekta zabijała osoby, które nie były w stanie odpokutować za swoje grzechy. Lokalne media piszą, że zwyrodnialcy doprowadzili do śmierci pięciorga dzieci poniżej 1. roku życia, ich ciężarnej matki oraz 17-letniej sąsiadki. Panamskie media ochrzciły tę tragedię jako "Masakra w El Terrón" Sekta Nowe Światło Boga została rozbita? Jak na razie zatrzymano 10 osób (w tym nieletnich) podejrzanych o morderstwo i staną one w piątek przed sądem. Podobno jeden z zatrzymanych mężczyzn jest ojcem zamordowanej podają media, Ngäbe-Buglé to region zamieszkiwany przez rdzenną ludność cierpiącą z powodu nędzy i analfabetyzmu. Z rąk sekty uwolniono 14 osób, z których większość była torturowana. Policja zaczęła działać natychmiast, gdy od uciekinierów z sekty dowiedziała się o porywanych i nielegalnie przetrzymywanych działała w głębi dżungli, gdzie wybudowano prowizoryczną świątynię. Znaleziono w niej nagą kobietę, maczety, noże i szczątki kozy złożonej w ofierze. Podejrzewa się, że Nowe Światło Boga działało od ok. 3 miesięcy i zostało zapoczątkowane przez miejscowego mężczyznę, który ogłosił, że otrzymał wiadomość od Boga. Nowe Światło Boga - potworna sekta w Panamie:
zapytał(a) o 13:01 Czy Kościół Zielonoświątkowy to sekta? Niektórzy tak mówią. To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź IZA_W odpowiedział(a) o 13:07: Podstawą prawną działalności Kościoła jest Ustawa o stosunku Państwa do Kościoła Zielonoświątkowego w Rzeczypospolitej Polskiej z dn. 20 lutego 1997 (Dz. U. z 1997 r. Nr 41, poz. 254)Czyli nie ma mowy o tym, aby Kościół ten był uważany za sektę. Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 13:05 Oficjalnie nie, działają legalnie, zgodnie z prawem i w jego granicach.(Chyba że w Korei Północnej czy Iranie, ale to zupełnie inna sprawa).Teologicznie rzecz biorąc – to organizacja para-sekciarska. blocked odpowiedział(a) o 13:09 blocked odpowiedział(a) o 13:14 Nie, to legalnie działający Kościół. Tak dokładnie tak samo jak katolicyzm, prawosławie, sunnici czy scientolodzy W Polsce nie istnieją sekty wg prawa Polskiego. blocked odpowiedział(a) o 15:03 Nie. Polecam lekturę tego profilu: [LINK] blocked odpowiedział(a) o 15:36 nie to najnormalniejsi chrzescijanieMożna by rzecz że inni są gorsi. royalist odpowiedział(a) o 15:38 Nie, choć w USA wielu wspólnotom zielonoświątkowym faktycznie odbija (ale, "ortodoksyjni" zielonoświatkowcy sektą nie są). blocked odpowiedział(a) o 17:59 Tak, to demoniczne sekty destrukcyjne, Alk i jabuk coś o tym wiedzą XD blocked odpowiedział(a) o 19:04 Nie jest to sekta ale niestety niektóre zielonoświątkowe zbory przypominają sektę. Witam,należę do Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce od ponad 20stu Jeśli przez słowo "sekta" rozumiesz małą grupę wyznaniową to: "na koniec roku 2007 szacowano liczbę zielonoświątkowców na ok. 600-650 milionów" 2. Jeśli przez słowo "sekta" rozumiesz nieformalny związek wyznaniowy to "Kościół Zielonoświątkowy w RP jest jednym z nielicznych Kościołów Chrześcijańskich posiadających umowę Konkordatową z RP"3. Nie zgadzam się, z twierdzeniem, że Kościoły Zielonoświątkowe mogą się przeradzać w grupy kontrolowane, ponieważ. Pastora wybiera zgromadzenie wiernych i ono może go odwołać w każdej chwili większością głosów jeśli uzna, że z jakiegokolwiek powodu Pastor nie reprezentuje Zboru należycie. Ta demokratyczna procedura ma tą zaletę, że zapobiega wyłanianiu się tzw. GURU. 4. W Internecie krążą filmy ukazujące rzekomo nabożeństwa Zielonoświątkowe. Filmy te są kompilacją materiałów nakręconych około roku 1994 w tzw. Toronto Blessing, która to denominacja nie była Kościołem Zielonoświątkowym. Filmy rażąco naginają prawdę i w zasadzie spełniają kryteria czynu Prawdziwe nabożeństwa Zielonoświątkowe na żywo można oglądać tutaj: [LINK]!telewizja/c20qa6. W Wałbrzychu wychodzimy na ulice co sobotę aby rozdawać Ewangelie Świętego Jana. Nasza motywacja jest taka aby ludzie poznawali to co powiedział Jezus i zbliżali się do NIEGO. Nie głosimy jedynozbawczosci żadnego Kościoła. Zbawia Chrystus a nie wpis do ksiąg więc, że charakteryzowanie takiej działalności jako "zaczepianie" wynika z niezrozumienia naszych Polecam zapoznanie się z wyznaniem wiary Kościoła Zielonoświątkowego:[LINK]Jak również w załączonym filmie. Ja należę do kościoła zielonoświątkowców. Przecież ten kościół jest prawnie związany z RP wiec to nie jest żadna sektaPozdrawiam. Uważasz, że ktoś się myli? lub
czy zielonoświątkowcy to sekta