czy warto czekać na miłość
-Będziemy na was czekać na stacji - powiedział Fred.-A jak nie na stacji to już w pociągu - rzekł George i posłał nam lekki uśmiech. Chciałam coś powiedzieć, ale zauważyłam, że Ada oraz George patrzą na siebie z uśmieszkami.-Ej, ej, nie zakochuj mi się tu - pstryknęłam jej palcami przed twarzą, a ta nawet nie mrugnęła.
Według szacunków HRE Investments, w ubiegłym roku wstrzymywanie się z zakupem mieszkania w Warszawie kosztowało potencjalnych klientów nawet 50 tys. zł. Jednak tutaj należy podkreślić, że koszty nie ograniczają się jedynie do rosnących cen lokali, ale też do kosztów transakcyjnych, takich jak konieczne do opłacenia podatki
Sprawdź, czy warto czekać na obniżkę cen! Chodzi o nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych w skali roku. OPRAC.: Maciej Badowski. – Historia pokazuje, że oczekiwanie na spadek cen mieszkań rzadko przynosi pożądane rezultaty – zauważa Patryk Komisarczyk z Reliance Polska. Karolina Misztal/ Polska Press. Zdaniem ekspertów odkładanie
TOP-15 (2022) Wybraliśmy najlepsze premiery filmowe 2022 roku. Poznaj nasz TOP-15 najważniejszych filmów nadchodzących 12 miesięcy. Rok 2021 to czas renesansu przemysłu filmowego. Kiedy już wydawało się, że pandemia przeniesie zainteresowanie filmami z kin do serwisów vod, nastąpiło swoiste „odmrożenie” i czas nowej nadziei.
Partnera można odnaleźć tak naprawdę w każdym miejscu: w kościele, w pracy, w kinie czy teatrze. Warto rozglądać się uważnie, nie bać się podjąć rozmowy z osobą, która wzbudza nasze zainteresowanie. Taką rozmowę można rozpocząć od zapytania o coś związanego z danym miejscem.
nonton drama thai hua jai sila sub indo. Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w odsłona Marvel Cinematic Universe wkroczyła z wielką pompą do polskich kin w miniony piątek. Czy wielkie oczekiwania zostały w należy sposób spełnione? Chętnych do poznania odpowiedzi na to pytanie zapraszam do przeczytania naszej bezspoilerowej recenzji "Thor: Miłość i grom". Oczywiście, co zrozumiałe nie wszyscy widzowie chcą konfrontować się z cudzymi przemyśleniami, przed obejrzeniem filmu na własne oczy. Zawsze warto mieć jednak pewien zakres wiedzy przed seansem. W kontekście MCU kluczowym pytaniem pozostaje: "Czy ta część ma scenę lub sceny po napisach?".Jako jedna z osób, które widziały już "Thor: Miłość i grom" na własne oczy, mogę z pełnym przekonaniem potwierdzić. Tak, 4. solowy film o bogu gromu posiada dodatkowe sceny wyświetlane już po oficjalnym zakończeniu. W przeszłości Marvel Studios eksperymentowało z liczbą scen po napisach. Najpierw bywała tylko jedna, potem dwie, a teraz czasem nawet trzy. W przypadku "Thor: Miłość i grom" możecie szykować się na dwa takie momenty. Pierwszy ma miejsce w trakcie trwania napisów, a drugi zostaje wyświetlony tuż po ich domknięciu. Co ważne, inaczej niż w filmie "Doktor Strange w multiwersum obłędu" obie sceny mają istotne znaczenie fabularne. Tym razem nie spodziewajcie się meta żarciku czy puszczenia oczka do fanów. Thor: Miłość i grom - wyjaśniamy sceny po napisach: Uwaga! Od tego miejsca znajdziecie spoilery z "Thor: Miłość i grom". Czytacie na własną odsłona Marvel Cinematic Universe kończy się wyjątkowo słodko-gorzkim triumfem dla Thora. Bohater, w którego wciela się Chris Hemsworth, przy pomocy Potężnej Thor powstrzymuje Gorra Bogobójcę. Chora na raka Jane Foster płaci za to jednak najwyższą cenę, bo Mjolnir wysysa z niej w trakcie walki resztki energii życiowej. Potężna Thora i Gorr umierają, a nasz bohater znajduje nowy życiowy cel w wychowywaniu wskrzeszonej córki Miłość i grom - scena po napisachDzięki pierwszej scenie po napisach dowiadujemy się, jakie przyszłe wyzwanie stanie na drodze dwójki bohaterów. Ujęcie pokazuje, że uznawany przez Asgardczyków za zabitego Zeus (w tej roli Russell Crowe) przeżył swoje spotkanie z Thorem. Wściekły na zaznane z ręki drugiego boga upokorzenie władca Olimpu postanawia wywrzeć zemstę na Odinsonie i zakochanym w nim śmiertelnikach. Narzędziem tej pomsty okazuje się jego syn - Herkules. Kim jest Herkules w Marvel Comics? Grecki heros zadebiutował w komiksach Marvela w 1965 roku i z miejsca został przedstawiony jako rywal Thora. W kolejnych latach mierzył się też z Hulkiem i należał do kilku różnych składów Avengers. Portret Herkulesa w zeszytach Domu Pomysłów różni się od tego z greckiej mitologii przede wszystkim tym, że trzy główne cechy komiksowej wersji to: wielka siła, gorący temperament i niewielki iloraz inteligencji. W MCU w bohatera wciela się brytyjski aktor Brett Goldstein. Co ciekawe, polskie tłumaczenie "Thor: Miłość i grom" za każdym razem przedstawiało go imieniem "Herakles", choć aktorzy w filmie i same komiksy korzystają z rzymskiej wersji "Herkules".Herkules w MCU Co przedstawia druga scena po napisach w "Thor: Miłość i grom"? Ostatnie sekundy filmu Taiki Waititiego wyjaśniają dwa zagadkowe momenty z "Thora 4". Pierwszy dotyczy postaci Jane Foster, a drugi nieżyjącego od dawna Heimdalla. Po śmierci ciało ukochanej Thora nie zostaje z nim, lecz przemienia się w złoty pył i znika w przestworzach. Przyznam szczerze, że w pierwszej chwili bardzo mnie to zdziwiło i dlatego cieszę się danego na końcu się, że w ten sposób dusza bohaterki granej przez Natalie Portman zostaje przetransportowana do Walhalii. Na miejscu kobietę wita właśnie Heimdall. Nazwisko wcielającego się w nordyckiego boga aktora (chodzi o Idrisa Elbę) jest wyróżnione w napisach końcowych, co wyłapią co bystrzejszy widzowie. Może to wzbudzić konfuzję, bo Heimdall pojawia się w filmie tylko na moment w retrospekcji z "Avengers: Koniec gry". Okazuje się jednak, że w rzeczywistości dostaje nową scenę. Tylko właśnie już po napisach zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.
Pierwszy raz dopiero z mężem/żoną – dla jednych to niedorzeczne, dla innych konieczne. Poznaj opinie oraz historie przeciwników i zwolenników zachowania cnoty do sakramentalnego „Tak!” oraz dowiedz się które pary są zazwyczaj szczęśliwsze według seksuologa... Nie ma sensu czekać! Warto się poznać jak najlepiej… czerwona panienka: Ja jestem za seksem przed ślubem. Bo co jeśli po ślubie się okaże, że partnerzy nie pasują do siebie w kwestiach łóżkowych? mati: Oczywiście, że przed ślubem. Ciężko wyobrazić sobie udane życie małżeńskie bez udane życia seksualnego i zdecydowanie lepiej by dotrzeć się dopasować przed lub zrezygnować z kroku na ślub niż potem szukać przygód gdzie indziej. Amelajda: Jestem dumna z tego, że szukałam przed ślubem dopasowania, bo nadal przed tym ślubem jestem i wiem, że dopasowałam się idealnie, daje narzeczonemu to co najlepsze a on mi i nikt nie szuka lepszych rozrywek... Janeczka: Uważam, że para nie tylko powinna przeżyć swój seks razem przed ślubem, ale też przed ślubem zamieszkać ze sobą, bo dopiero wspólne mieszkanie ze sobą daje obraz tego czy para do siebie pasuje, same romantyczne randki to za mało żeby mieć pewność, że się do siebie pasuje. Mama Julki: nie jestem zwolenniczką wolnej miłości, czy sypiania z każdym tzw. chłopakiem/dziewczyną, jednak jeśli wiemy już, że to właśnie ten/ta jedyna, przede wszystkim jeśli związek najpierw został oparty na miłości - uważam, że seks jest jej naturalnym dopełnieniem. Wspólne łóżko? Dopiero w noc poślubną… Ania_29: My zdecydowaliśmy się na sex przed ślubem i strasznie tego żałuję :( I już wyjaśniam dlaczego. Na początku była oczywiście pełna fascynacja i satysfakcja, jednak po pewnym czasie to minęło i teraz i tak okazuje się, że w ogóle pod tym względem nie jesteśmy dopasowani. Nie będę się zagłębiać w szczególy, ale myślę, że gdybyśmy na "siebie" zaczekali do ślubu, to być może ta fascynacja trwałaby do dziś. Już przed ślubem wiedziałam, że się w łóżku raczej "nie dogadamy" ale to nie był powód, żeby się nie pobierać, bo na miłość boską sex nie jest przecież najważniejszy! Nie mówię, że wcale nie jest ważny, bo tak nie uważam. Uzupełniamy się z Mężem pod kazdym względem, tworzymy fajną rodzinkę. Jesteśmy ponad 2 lata po ślubie a sex "uprawiamy" jakieś 4 razy w roku. Pewnie, że chciałabym więcej, ale nic na siłę. I gwarantuję Wam, bez sexu da się żyć i być szczęśliwym. W życiu by mi nie przyszło do głowy, żeby się z Mężem rozchodzić, bo sex nie sprawia mu przyjemności! bielinek_kapustnik: Nie czekaliśmy do ślubu, ale z perspektywy czasu myślę, że spokojnie moglibyśmy poczekać. Wiele rzeczy dziś zrobiłabym inaczej, niż kiedyś… emka1007: Czekaliśmy do ślubu i w ogóle tego nie żałuję :) Wręcz cieszę się, że nam się udało i jestem z tego dumna, że jesteśmy dla siebie pierwsi i jedyni :) Loana: Ja mam doświadczenie dość długie bo blisko ćwierćwieczne w związku i napiszę, że nie szukałam dopasowania przed ślubem. I tak jak kilka dziewczyn tutaj też jestem dumna z tego. I choć czasem nie było różanie to inne wartości znacznie wyższe niż fizyczność przeważały i pozwalały przetrwać trudne chwile. I jakoś nie czułam się załamana, że nie zawsze wszystko w tym łóżku wychodziło. Dawało nam to platformę do rozmów i wzajemnego uczenia się siebie. I jakoś to, że nie "sprawdziliśmy" się wcześniej przed ślubem [choć mi również to brzmi mocno przedmiotowo], nigdy nie było podstawą do rozważań o ewentualnym rozejściu. Jeśli to by decydowało to ja dziękuję za taką miłość!Bartt: Mówienie, że konieczne jest seksualne dopasowanie przed ślubem, to totalna bzdura. Bo nie ma możliwości, aby dwoje ludzi dopasowało się zupełnie w okresie narzeczeństwa, pod każdym względem, a potem w małżeństwie, spijali tylko śmietankę. Właśnie w małżeństwie jest czas na dopasowanie się w tej sferze. Zdaniem seksuologa! O tym jak rozpoczęcie współżycia wpływa na związek opowiedział nam Andrzej Gryżewski - seksuolog Przystani Psychologicznej ( Rozpoczęcie współżycia w związku różny miewa finał. Powodem jest urealnienie związku przez seks. Działa on jak soczewka - powiększa, uwidacznia cechy charakteru, osobowość, kulturę osobistą, pokazuje poziom zaangażowania w związek, jakość uczuć łączących partnerów. Nie tak rzadko okazuje się, że wytworzony przez ranki obraz partnera ulega totalnej rozsypce. Partner po seksie odwraca się i zasypia; partner po orgazmie przestaje być zainteresowany dalszym współżyciem, ubiera się i zajmuje się sobą; dotąd przemiły i sympatyczny w seksie jest brutalny, bodźce są na skraju bólu i przemocy. Te sytuacje można wymieniać w nieskończoność. Tak duża różnorodność reakcji po rozpoczęciu współżycia sprawia, że terapia u seksuologa ma w każdym z tych wypadków inny przebieg. Najpierw trzeba podjąć rozmowę z partnerem. Poinformować go o swoich uczuciach, dyskomforcie, zaskoczeniu tą sytuacją. Jeśli to nie wiele naprawi najlepiej udać się do seksuologa i omówić sytuację w bezpiecznych warunkach, w spokoju, a nie gdzieś między kuchnią a salonem, w przelocie i w napięciu. Lepiej układa się parąom, które seks uprawiały przed ślubem. Mają mniejszą postawę życzeniową, gdyż miały więcej czasu na dotarcie się razem. Jeśli ktoś kieruje się swoimi wewnętrznymi wytycznymi i wybiera seks po ślubie, to dojrzałość okiełznania temperamentu pozytywnie działa w terapii, gdyż partnerzy podobnie odpowiedzialnie poczuwają się do dojrzałości w rozbudzeniu swojej seksualności.
Wyposzczeni Alfisti i klienci żądni nowego, stylowego crossovera aspirującego do klasy premium czekali na Tonale od paru lat. Ich cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę, bo premiera auta była wielokrotnie przesuwana, a plotki i doniesienia zmieniały się jak w kalejdoskopie. Dziś, wiemy już wszystko. Podczas prasowej prezentacji sprawdziliśmy, jak jeździ Alfa Romeo Tonale, czy może powalczyć z konkurencją z klasy premium, a także czy zapewnienia o najwyższej jakości nowego modelu znajdują odzwierciedlenie w praktyce. i Autor: Maciej Lubczyński Alfa Romeo Tonale Ten samochód jest dla Alfy kluczowy. Ludzie odpowiedzialni za projekt, rozwój i wprowadzenie na rynek nowego modelu z pasją opowiadali o zastosowanych rozwiązaniach, skupiając się szczególnie na właściwościach jezdnych auta. Inżynierowie, którzy przyłożyli rękę do Giulii i Stelvio z emblematem czterolistnej koniczynki brali udział w tworzeniu Tonale, co samo w sobie jest doskonałą rekomendacją. Ich misja była jasno określona - stworzyć crossovera, który pod względem prowadzenia „pozamiata” w swojej klasie. Jak prowadzi się Alfa Romeo Tonale? Z pewnością było to niemałe wyzwanie, bo Alfa Romeo Tonale korzysta z tej samej platformy, co Jeep Compass, który zdecydowanie woli jeździć prosto, niż skręcać. Głównie z uwagi na to, do Włoch poleciałem pełen obaw, ale od pierwszych kilometrów za kółkiem Tonale byłem już pewien, że były to obawy nieuzasadnione. Nowa Alfa Romeo prowadzi się po prostu znakomicie. Aż trudno uwierzyć, że nowy model dzieli wiele podzespołów z Compassem. Natychmiastowa reakcja na ruchy kierownicą, znikome przechyły w zakrętach oraz wręcz niewiarygodny brak tendencji do nad lub podsterowności sprawiają, że pokonywanie nawrotów na górskich drogach było czystą przyjemnością. Ostry jak brzytwa okazał się być również układ hamulcowy, który działa tak samo jak w Stelvio i Giulii - bez mechanicznego połączenia z całą resztą układu. System IBS (brake-by-wire) sprawdza się tu doskonale. Przełącznik trybu jazdy Alfa DNA znany z Giulii i Stelvio ma tu dodatkową pozycję - ESP OFF. Poza tym, poszczególne tryby zmieniają charakterystykę zawieszenia, mapę pedału gazu, czy stopień wspomagania układu kierowniczego. Jeśli miałbym się naprawdę czepiać, powiedziałbym że w każdym trybie kierownicą kręci się trochę zbyt lekko, ale w obliczu jej precyzji i niemal sportowego, szybkiego przełożenia jest to naprawdę drobiazg. i Autor: Maciej Lubczyński Alfa Romeo Tonale Są jednak pewne "ale" Czego brakuje podczas dynamicznej jazdy? Choć 160-konny silnik gwarantuje wystarczająco dobre osiągi, układ jezdny Tonale byłby gotów ujarzmić dwukrotnie wyższą moc. Odrobinę szybsza reakcja na gaz i nieco wyższy moment obrotowy dopełniałyby rewelacyjnych wrażeń z jazdy. Na wartości bezwzględne (poniżej 9 s do setki) raczej nie ma co narzekać, choć rywalizacja z Mercedesem GLA, BMW X1 czy Audi Q3 będzie wymagać radykalnego powiększenia gamy silnikowej. Obecnie, do dyspozycji mamy hybrydowe 130 KM i 160 KM. Dwusprzęgłowa skrzynia biegów działa płynnie, ale szkoda, że reakcja na kickdown jest bardzo powolna, niezależnie od wybranego trybu jazdy. Podczas dynamicznej jazdy warto skorzystać z wielkich, metalowych łopatek umieszczonych po włosku, czyli na kolumnie kierowniczej. Szkoda, że należą one do opcjonalnego wyposażenia - zdecydowanie warto do nich dopłacić. i Autor: Maciej Lubczyński Alfa Romeo Tonale Hybrydowe Tonale O hybrydzie warto napisać nieco więcej. To pierwsza taka Alfa Romeo, a przedstawiciele marki zapewniają, że elektryfikacja nie tylko zmniejsza zużycie paliwa, ale i poprawia wrażenia z jazdy. Pierwsze kilometry pokazały, że Tonale nie jest szczególnie oszczędnym autem i zużywa przynajmniej 6 l/100 km podczas spokojnej na podmiejskich drogach i około 9-10 l/100 km podczas bardziej dynamicznej jazdy. Na dokładne testy zużycia paliwa przyjdzie jednak czas. Z pewnością, obecność silnika elektrycznego poprawia elastyczność przy niskich prędkościach, lecz nie ma co spodziewać się tak natychmiastowej i ostrej reakcji na gaz, jak w mocniejszych hybrydach plug-in, czy autach elektrycznych. i Autor: Maciej Lubczyński Alfa Romeo Tonale Zaskakująco przestronna Klienci, którzy poszukują crossovera wymiarów Tonale, X1 czy GLA, rzadko skupiają się jednak na tendencjach do podsterowności czy dostępnym pod prawą stopą momencie obrotowym na wyjściu z zakrętu. Dla nich również mamy kilka dobrych wiadomości. Przede wszystkim, Alfa Romeo Tonale jest naprawdę przestronnym samochodem. Choć w drugim rzędzie siedzeń daje się we znaki wysoko poprowadzona linia okien, miejsca jest tu pod dostatkiem na długość, jak i wysokość. Wzrost 190 cm nie przeszkadza wygodnie usiąść samemu za sobą, a miłym zaskoczeniem jest spora ilość miejsca na stopy, pozwalająca zająć znacznie wygodniejszą pozycję do jazdy w trasie. Na długich dystansach ucieszy również niski poziom hałasu - Tonale jest przyzwoicie wyciszonym samochodem. Pierwsze jazdy były również doskonałą okazją, by sprawdzić jak Alfa wypada pod względem doboru materiałów i ich montażu. Deska rozdzielcza z wieloma fizycznymi przyciskami i pokrętłami (bardzo je lubimy) jest spasowana doskonale, a z kokpitu nie dobiegają żadne niepożądane dźwięki. Niestrudzenie szarpaliśmy za boczki, klamki i naciskaliśmy różne części kabiny, by znaleźć dziurę w całym. Na szczęście dla Alfy - bezskutecznie. Materiały zastosowane w kokpicie ani drgną, nie wydają niepożądanych dźwięków i sprawiają wrażenie solidności. System multimedialny jest inny niż w dotychczasowych modelach marki. Działa przyzwoicie i oferuje bezprzewodowe połączenie Apple CarPlay. Czasami zdarzało mu się zamyślić na parę chwil, ale estetyka interfejsu oraz wysoka rozdzielczość ekranu częściowo to wynagradza. Równie wysoką rozdzielczością wyróżnia się ekran cyfrowych zegarów. Te są naprawdę świetne - ładnie zaprojektowane i bardzo czytelne nawet w ostrym słońcu. Komplet nowoczesnych technologii uzupełniają systemy bezpieczeństwa i asystenci, których już w podstawie nie brakuje. Adaptacyjny tempomat potrafi z gracją utrzymywać pas ruchu i płynnie hamować przed samochodem znajdującym się przed nami. Uwagę zwraca również system ostrzegający przed kolizją, który przywołuje kierowcę do porządku... przeraźliwymi dźwiękiem przypominającym fanfary. i Autor: Maciej Lubczyński Alfa Romeo Tonale Czy warto? Niepozbawiona drobnych wad Tonale przekonuje brakiem naprawdę wyraźnych słabości. To dobrze wykonany crossover, który może powalczyć z autami klasy premium i auto, które powinno zadowolić miłośników marki kompletem zalet, których oczekiwali Alfisti. Gdyby tylko pod maską mogły znaleźć się mocniejsze silniki benzynowe, byłoby rewelacyjnie. Tęsknotę za dużymi silnikami zostawmy jednak tym, którzy na motoryzację patrzą nieco inaczej. Dla większości klientów, 160-konna hybryda powinna być wystarczająca. Według nas, warto dać Alfie kredyt zaufania, a przy wyborze crossovera tej klasy wybrać się do salonu włoskiej marki. Po pierwszych jazdach czuć, że premiera Tonale nie była przekładana na marne. Dostępna „na start” wersja Tonale Edizione Speciale kosztuje od 180 000 zł. To niemała kwota, ale w gamie będą również odmiany Super, Ti, a także Veloce.
Właśnie skończyłam jednak oglądać film - przysięgam, pierwszy od chyba pół roku, jeśli nie dłużej- który zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Wylądowałam więc tu, gdzie zwykle. Zapraszam na parę (ale dosłownie parę, bo niestety wyszłam już z wprawy) słów o "Długim wrześniowym weekendzie"! Największe wrażenie zrobiła na mnie fabuła. Uciekinier z więzienia zmusza kobietę (w którą wciela się moja ukochana aktorka Kate Winslet), aby zaprowadziła go do domu. Mężczyz na kuleje i chce przeczekać u niej poszukiwania policji. Rzeczywiście, w telewizji podają, że szukany jest skazany na 18 lat morderca. Frank twierdzi jednak, że jego intencje są dobre i nie chce narażać Adele... w tym celu przywiązuje ją do krzesła. Jednocześnie jednak wykonuje różne prace domowe, zajmuje się jej synem. A jeden dzień przeciąga się w kilka. Kilka dni, w ciągu których kobieta i jej syn Henry zaczynają zbliżać się do przestępcy. Musicie przyznać, robi wrażenie! Jest rewelacyjna. Dopracowana, po prostu arcydzieło. Włączając film miałam nadzieję na ostry thriller, ale fakt, iż nie zastałam go, zupełnie mnie nie rozczarował. Produkcja Jasona Reitmana jest zupełnie inna niż się spodziewałam, ale wciąż bardzo dobra. Gra aktorska jest wyjątkowo dobra. Kate Winslet jak zwykle zachwyca, a Josh Brolin grający Franka potrafi nieźle przerazić. Thrillerem ciężko "Długi wrześniowy weekend" nazwać, ale napięcie nie opuszczało mnie przez całe dwie godziny. Film, poza świetną fabułą, jest też bardzo złożony. Poza rozwojem znajomości Adele i Franka możemy też obserwować jego przeszłość, za którą został skazany na prawie 20 lat, która z czasem ukazywana jest w coraz większym stopniu, aby w końcu przedstawić pełen obraz. Poza tym zabiegiem spodobał mi się także fakt, iż nie jest ona jednoznaczna i zmusza do refleksji. Podobnie zresztą jak cały film. W końcu nic nie jest czarno-białe. Samo zakończenie nie usatysfakcjonowało mnie w stu procentach, ale z całego seansu jestem niezwykle zadowolona. Jeśli szukacie nieprzeciętnej produkcji, która wciągnie was bez reszty swoim nietuzinkowym wątkiem romantycznym i napięciem, które uniemożliwia swobodne odetchnięcie przez dwie godziny - to właśnie film dla was. A jeśli po prostu tak jak ja uwielbiacie Kate Winslet i macie ochotę na kolejną świetną produkcję z jej udziałem, też nie będziecie zawiedzeni. Gorąco polecam! Chyba nawet przeczytam książkę, na podstawie której powstał film. Pierwszy raz w tej kolejności. Abstrahując od tej krótkiej recenzji (ale musicie obejrzeć ten film, naprawdę!), muszę przeprosić za to, że będzie to prawdopodobnie ostatni post na następnych kilka miesięcy. Nie mówię, że na zawsze, bo pewnie kiedyś znowu trafię na coś robiącego takie wrażenie, ale pomijając to, blog jest w pewnym sensie zawieszony. Ja jednak wciąż żyję i nie przestaję czytać świetnych książek. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy natknęłam się na niejedną, która zaparła mi dech w piersiach, przestałam odczuwać chęć dzielenia się tym. Nie żałuję. Blog nigdy nie miał być dla mnie obowiązkiem, zwłaszcza, że całą sobą realizuję się w swojej drugiej pasji, śpiewaniu, tańczeniu, graniu. Poznałam także przecudownych ludzi w mojej nowej klasie. Jest dobrze, a ja jestem szczęśliwa. I wolna - a nie czułam się tak, kiedy wiedziałam, że po przeczytaniu każdej książki muszę o niej pisać. Sprawia mi to o wiele większą przyjemność, kiedy czytam dla siebie. Zdaję sobie sprawę, i wy pewnie też, że pisanie podobnych do siebie recenzji nie mogło trwać w nieskończoność. Dobrze jednak, że jest z tym jak z domem - zawsze mogę wrócić. I czasem wciąż o was myślę, bo jednak blog w jakiś sposób ukształtował mnie taką, jaką teraz jestem. Trzymajcie się tak, jak ja robię to teraz. Nie wiem, czy od początku istnienia tego bloga byłam tak szczęśliwa, jak jestem w ostatnich miesiącach. Całuję! Emila
Odpowiedzi nie bo zawsze ja jestem:p wolny Nie warto, miłość musi przyjść sama, szukana na siłę nawet jeśli się znajdzie to nie przetrwa długo i nie da prawdziwego szczęścia ;) haah odpowiedział(a) o 13:31 nie, bo prawdziwa przyjdzie z czasem :) tu nie trzeba duzo uzasadniac. po prostu jej nie znajdziesz i tyle. nie masz kontroli nad tym, kiedy sie zakochasz. nic na siłę... to samo przyjdzie :D Nie, bo wtedy to nie jest miłość. Sama doszłam do wniosku, że nie Miłość przychodzi w takiej chwili, kiedy się jej najmniej spodziewamy i kiedy jej nie szukamy. Polowanie na miłość nigdy nie daje właściwego partnera. Powoduje tylko tęsknotę i nieszczęście . Miłość nigdy nie jest poza nami. Miłość jest w nas ; ). Nie warto nalegać by przyszła od razu. Pzdr <3. blocked odpowiedział(a) o 13:48 Nie. W odpowiedniej chwili sama się pojawi. :) blocked odpowiedział(a) o 13:51 Po co na siłe ? Wtedy to nie będzie miłość.. Po co to ? Dla szpanu że nie jesteś sam/sama ? Lepiej poczekać na tą odpowiednią osobę, którą będziesz kochać . :) EKSPERTGranna. odpowiedział(a) o 14:08 Nie warto, dlatego nie szukam. Wolę być sama, niż z desperacji łapać się każdego faceta. Kejsi. odpowiedział(a) o 14:46 Nie. Dlatego, że nie można się zakochać na zawołanie. Miłość przyjdzie sama. blocked odpowiedział(a) o 15:42 Nie warto. Na siłę to możesz włożyć za małe na siłę się nie znajdzie, długo ona nie potrwa. heniek23 odpowiedział(a) o 15:56 nie ja nie szukam dziewczyny nie przychodzi sama też i nie potrzebuje wolny i szczesliwy jestem blocked odpowiedział(a) o 20:58 nie ponieważ miłość rani ... to nie jest taka miłość jak w filmach tylko prawdziwa możesz zakochać się w niewłaściwej osobie i wtedy boli jeszcze bardziej... swoją drogą ciekawe czemuci co nie chcą się zakochać zakochują się a ci co chcą się zakochać nie mogą się zakochać... mówie ci jeśli chcesz se pocierpieć to skocz pod samochód i będzie mniej bolało niżeliby miałabyś sie zakochać ;( Nie. W przyszłości może spotkasz osobę którą bardziej pokochasz niż tą którą wybrałaś/łeś na siłę. Alex310 odpowiedział(a) o 12:54 Nie, nie warto. Kiedyś przyjdzie sama. ;) Uważasz, że ktoś się myli? lub
czy warto czekać na miłość